Biblioteka Narodowa używa na swojej stronie plików cookies. Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza zgodę na ich użycie. [zamknij]

O AACR2, RDA i sensie zmian: głos krytyczny

Autor: Małgorzata Waleszko,

Kategorie: Opracowanie informacji

Tagi: , , , , ,

Możliwość komentowania O AACR2, RDA i sensie zmian: głos krytyczny została wyłączona

W artykule przedyskutowano cele tworzenia i utrzymywania bibliotecznych katalogów we współczesnych realiach oraz zasadność dokonywanych obecnie zmian strategii katalogowania, kwestionując w radykalny sposób potrzebę rezygnacji z procedur stosowanych do niedawna przez amerykańskie środowisko biblioteczne, na rzecz nowego, kosztownego standardu. Zaprezentowano też argumenty mające uzasadnić krytykę prac nad opracowaniem i implementacją nowych zasad katalogowania – Resource Description and Access (RDA).

Przy uzasadnianiu swojego stanowiska autor przywołuje bajkę Hansa Christiana Andersena „Nowe szaty cesarza”, traktując ją jako aktualną przypowieść o pretensjonalności, bezsensownym podążaniu za modą i skłonności ludzi do ignorowania niewygodnej prawdy. Twierdzi, że poświęcenie wielu lat pracy i setek tysięcy dolarów na stworzenie modelu, o który jego zdaniem „nikt nie prosił” i który jest „zbyteczny”, to krok równie racjonalny jak wydawanie fortuny na coś, co nie istnieje w paraboli Andersena. Według niego, RDA to drogie i bezkrytycznie reklamowane rozwiązanie dla „problemu, którego nie ma”, oparte na złożonych, teoretycznych ramach modelu FRBR, opracowanych również w oderwaniu od praktycznych celów i potrzeb. Dowodzi, że stosowane do 2007 r. przepisy AACR2, zdążyły zyskać międzynarodową akceptację, były dobrze dostosowane do realiów współczesnego katalogowania i można je było adaptować do nowych potrzeb i wyzwań. Decyzję twórców RDA o zaniechaniu rozwoju AACR2 i rezygnacji z ISBD – najpopularniejszego i najpowszechniej stosowanego standardu w historii, uważa więc za nieodpowiedzialną i trudną do uzasadnienia.

Przed tworzeniem RDA, należało jego zdaniem uwzględnić realną sytuację bibliotek, w tym zwłaszcza coraz mniejsze budżety, jakimi dysponują, i coraz większą dewaluację znaczenia przypisywanego katalogowaniu przez administrację biblioteczną (co wyraża się m.in. w likwidacji działów katalogowania w wielu bibliotekach, zatrudnianiu w nich osób bez odpowiednich zawodowych kwalifikacji i korzystaniu, w coraz większym zakresie, z komercyjnych usług dostarczania danych bibliograficznych). Za jeden z powodów takiego stanu rzeczy uznaje niskie oczekiwania współczesnych użytkowników wobec systemów informacyjno-wyszukiwawczych, wiązane z poleganiem przede wszystkim na wyszukiwarkach internetowych, które są zawodne zarówno w przypadku testów relewantności, jak i kompletności wyników wyszukiwania. Ze względu na takie a nie inne preferencje odbiorców, wielu decydentów bibliotecznych uważa z kolei, że działy katalogowania są zbędne a katalogi można zastąpić bazami danych z opcją wyszukiwania jedynie przy pomocy słów kluczowych.

W takich realiach, inwestowanie w nowe zasady katalogowania można byłoby racjonalnie uzasadnić jedynie, gdyby standard ten mógł: a) zapewnić uzyskiwanie znacząco lepszych wyników, b) prostsze i bardziej wydajne procedury katalogowania, c) mieć jasną, spójną i prostą strukturę. Zdaniem autora, RDA nie spełnia tych wymogów, a podobne efekty, które mają przynieść nowe zasady katalogowania, można byłoby uzyskać znacznie łatwiej i tańszym kosztem wprowadzając do AACR2 kilka szybkich i mało kosztownych modyfikacji. W zakończeniu, pozostawia czytelnikom do rozważenia kilka wątpliwości odnoszących się do zawartości i użytku rekordów katalogowych tworzonych zgodnie ze starymi i nowymi zasadami, i podkreśla, że w debatach nad RDA nie należy koncentrować się wyłącznie na rozważaniach teoretycznych. Warto zadawać również pytanie „Cui bono?”, czyli komu to miało przynieść pożytek – czy na pewno użytkownikom, katalogerom i bibliotekarzom, oraz czy osiągnięte korzyści będą równie duże, jak poniesione nakłady czasu i pieniędzy.

Komentarze wyłączone.